Herbata z imbirem #1 - „Zamarznięte serca” K. Wilczyńska


„Wchodząc do jej maleńkiego mieszkania, przekraczałam jakby próg do innego świata. Tu nie było walki, konkurencji, agresji, jak w mojej rzeczywistości.

Mamy dopiero początek listopada, a tu proszę: święta tuż tuż. Wybierzcie się tylko na zakupy, a z każdej strony okrążą Was czerwono-złote ornamenty i inne drobiazgi, w witrynach kawiarni świecą się wesołe światełka, gdzie już serwuje się aromatyczną kawę w świątecznym wydaniu oraz gorącą czekoladę. Nie tylko w sklepach z ozdobami i lokalach zawitała zima, gdyż 8 listopada wyjątkowe, śnieżne książki od Czwartej Strony zadebiutowały w księgarniach. W związku z tym oraz z faktem, że jestem fanką bożonarodzeniowej atmosfery, postanowiłam stworzyć serię postów „Herbata z imbirem” dotyczących właśnie takich rozgrzewających serduszka perełek. 

Sięgając po „Zamarznięte serca” spodziewałam się historii miłosnej lub rodzinnej na tle świątecznym. Już przy pierwszej stronie zorientowałam się, że autorka sięgnęła znacznie dalej, niż wygodne i dobrze nam znane wigilijne opowieści spływające na serca karmelem. 

Narracja w książce jest co najmniej ciekawa: z perspektywy każdej z przyjaciółek, przy czym bohaterki zwracają się do czytelnika w taki sposób, że wcielamy się w rolę jednej z nich, dzięki czemu poznajemy skryte wydarzenia z życia i czujemy się jak aktywni uczestnicy. Przyznam, że na początku sprawiało mi to trudności w czytaniu, choć z czasem doceniłam możliwość zyskania nowej, dotychczas nieznanej mi perspektywy. Nie wiem, czy macie tak samo, ale czytając o różnych postaciach i mając narrację 1-osobową tylko jednej z nich, boli mnie fakt, że nie wiem, co czują i myślą inni, czuję lekki niedosyt. Tutaj nie ma tego problemu. 

Lilianie daleko do wielbicielki grudniowych tradycji. Przyznaje, że lubi ten okres, choć ze względu na świąteczne profity w biznesie. Kobieta nowoczesna: samowystarczalna, zorganizowana i zaradna wszystko chce mieć pod kontrolą, nie lubi niespodzianek. Wszystko zaczyna wymykać jej się z rąk, gdy jest zmuszona przejąć opiekę nad córką kuzynki. Jej spokój ducha, a nawet stabilny i bezpieczny związek z Januszem zaczyna się chwiać i może lada chwila runąć, a na domiar złego stale powracają złe wspomnienia. 

Róża jest osobą osamotnioną, nieśmiałą i raczej nieporadną, ma w sobie jednak najwięcej uroku. Z ciężarną Wiolą naśmiałam się najwięcej, a kreacja Malwiny mnie zaintrygowała, szczególnie przez niebywale romantyczny związek z łysym facetem z tatuażami i w glanach, zwanym kiedyś Czubem.

Nie myślcie sobie, że przez nieco chłodną osobowość Liliany, czy podjęte przez autorkę problemy w książce, zabrakło iście zimowych, klimatycznych fragmentów. Oczywiście występują, lecz nie narzucają się. Nieśmiało wtapiają się w tło, umilając czytanie i wprawiając czytelnika w pewnego rodzaju spokój ducha, nawet pomimo burzliwych wydarzeń w fabule. Podobały mi się również nawiązania do 500+, Lewiatana, pożyczania pięciu złotych na wieczne oddanie pod sklepem i innych codzienności. Takie szczegóły skutecznie poprawiły mi nastrój.

„Posiedziałyśmy jeszcze trochę, kocury Róży zostawiły chyba z tonę sierści na mojej spódnicy, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Ktoś na Dolinach pijackim głosem zawodził kolędę, a my piłyśmy aromatyczną kawę, zagryzając ją makowcem.

Tak jak książkę zaczęłam z zimnym podejściem, szczególnie za sprawą Liliany, tak w międzyczasie autentycznie się wzruszyłam (i to nie jeden raz), niektóre sytuacje były też wręcz komicznie śmieszne, a skończyłam z przyjemnym wewnętrznym ciepłem, tak jak obiecuje napis na okładce. Więcej Wam nie zdradzę, przekonajcie się sami. 

„Dzieliłyśmy się opłatkiem, zjadałyśmy kolację, a potem śpiewałyśmy kolędy. Wzruszały mnie słowa o gołym dziecku leżącym na słomie. W ogóle całe święta były pachnące ciastem, szeleszczące stronami książek, przepełnione muzyką i iskrzące się światłami lampek.



Wspomnę, że cały zamysł serii „Rok na kwiatowej” jest taki, że każda książka reprezentuje inną porę roku. Niestety nie miałam jeszcze okazji przeczytać pierwszego tomu („Wędrowne ptaki”), co nie przeszkodziło mi w sięgnięciu po drugą część, jednak koniecznie muszę to nadrobić. A już na wiosnę kolejna. 
Książkę miałam przyjemność przeczytać dzięki uprzejmości Wydawnictwa Czwarta Strona. Jeśli nie możecie się już doczekać świąt, polecam Wam sprawdzić ich świąteczne nowości: http://czwartastrona.pl/ksiazki/

4 komentarze:

  1. Zastanawiam się nad przeczytaniem tej książki, bo ostatnio dość czesto widzę ją na IG, blogach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale fajna recenzja, duże fajniejsza niż moja, lol :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty wiesz, że ja właśnie czytam Twoją, piszę komentarz, a tu powiadomienie od Ciebie haha. Dziękuję bardzo. E tam, fajniejsza, każdy pisze inaczej :*

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 gabibooknerd , Blogger