Ulubieńcy sierpnia, szybki WRAP UP i jeszcze krótszy TBR

Ulubieńcy sierpnia, szybki WRAP UP i jeszcze krótszy TBR



W sierpniu jedynym moim zadaniem było czytanie - nadrabianie zaległości, poświęcanie uwagi książkom, które od jakiegoś czasu smucą się na półkach, cieszenie się tą jakże drogocenną umiejętnością, nim wpadnę w wir codziennych obowiązków... no a wyszło jak zawsze.

Nie myślcie sobie, że jestem niezadowolona. Jestem zadowolona, ponieważ udało mi się przeczytać kilka przyjemnych książek. Po prostu sądziłam, że skoro mam tyle wolnego czasu, przeczytam o wiele więcej. Życie jednak potrafi zaskakiwać - chociaż nie obejrzałam prawie żadnych filmów, niewiele odcinków seriali i nie czytałam aż tak dużo, udało mi się popracować nad innymi hobby i wcale się nie nudziłam. 

Poniżej zamieszczam Wam listę tego, co lubiłam w sierpniu, krótkie podsumowanie czytelnicze i na koniec mój zwięzły TBR na wrzesień :) 



MUZYKA



  • album Jamesa Younga „Feel something” sprawił, że coś poczułam. Już sama piosenka tytułowa skłoniła mnie do odsłuchania całości, bo również czuję się zbyt młoda, żeby być tak odrętwiała.
  • Fuck with myself” BANKS zszokowała mnie nie tylko niesztampowym i śmiałym teledyskiem, ale głębią piosenki. Nie ma ona wymiaru erotycznego, jak wiele osób mylnie sądzi, tylko mówi o relacji człowieka samego ze sobą. O tym, jak potrafimy być wspaniałymi osobami i jednocześnie swoimi własnymi oprawcami.
  • „Leftovers” Dennisa Lloyda. Chciałabym zapytać każdą osobę, której kiedykolwiek zaufam: „Do you want to stick around and see me drown?” Może wszyscy powinniśmy.
  • „Honey Whiskey" Nothing But Thieves. Czy ten tytuł nie mówi sam za siebie? :)
  • „Little Hollywood” Alle Farben & Janieck. Because we're washed up stars.
  • „Feel It Still” Portugal. The Man. Tym oto pozytywnym akcentem kończę tę niezbyt wesołą kategorię. Niestety (albo stety) trywialne piosenki zwykle do mnie nie trafiają.


KINO


  • Nie ma mowy!” reż. Seana Mewshawa (2015) to chyba jedyny film, jaki obejrzałam w sierpniu i to dzięki temu, że leciał na CANAL+ akurat, gdy umościłam się ze śniadaniem na kanapie. Słodko-gorzka historia na przecudownym, rustykalnym tle. Bardzo w moim stylu.
  • 7 sezon „Gry o Tron” - chyba jestem jedyną osobą, która uwielbia ten serial całym sercem, a nie zaspojlerowała jego najważniejszych fragmentów całemu światu. Gdybyście mieli zamiar się za niego zabrać: został nakręcony na bardzo wysokim poziomie, mimo wszystko bardziej polecam jednak książki pana Georga R. R. Martina. Mam wrażenie, że ta niepowtarzalna atmosfera „Gry o tron” została uchwycona o wiele lepiej (i oczywiście detale! Nie zapominajmy, że w ekranizacjach zawsze kręci się tylko najważniejsze sceny) na stronach powieści.


POZOSTAŁE


  • rysowanie i kredki KOH-I-NOOR Polycolor. Rysowałam jeszcze zanim nauczyłam się chodzić, a mimo wszystko rzadko kiedy mam na to czas. Dlatego w sierpniu wróciłam do szkicownika i tym razem świat w moich rysunkach mógł jawić się w kolorach :) 
  • rower! Niestety w Polsce sezon na rower trwa stosunkowo krótko. Jestem z siebie dumna, bo udało mi się go maksymalnie wykorzystać. Można powiedzieć, że połowę wakacji spędziłam na rowerze.
  • Back To School. Co prawda cały wrzesień mam jeszcze wolny, ale wir szkolnych zakupów pochłonął mnie tak samo jak innych. Oczywiście dodam post na ten temat, jednak prawdopodobnie dopiero w okolicach października. 
  • maseczka Bielendy Carbo Detox budzi uznanie nawet na bookstagramie. Zaskoczyła mnie tak bardzo, że polecam ją, gdy tylko mam okazję. Jeśli szukacie czegoś naprawdę dobrego do oczyszczenia skóry twarzy z toksyn, zaufajcie Bielendzie.

zdjęcie pożyczyłam od misslilith.pl, która również wychwala zdumiewające działanie maseczek w stosunkowo niskiej cenie






„Zawsze stanę przy tobie” trafiła na mój spory już stosik Gayle Forman. Lekka i przyjemna młodzieżówka na parę godzin. Jeśli jesteście jej ciekawi, zapraszam do recenzji. 

 3/5 



Jestem pod ogromnym wrażeniem „Illuminae”. Kupiłam tę książkę ze względu na jej unikatową formę oraz z chęci wsparcia akcji Moondrive, ale nie sądziłam, że tak dobrze odnajdę się w jej treści. Bardzo duży plus za to, że ładna oprawa współgra z równie dobrą historią. Czekam na drugi tom:) Na  temat „Illuminae”również zamieściłam bardzo pochlebną recenzję.
5/5


Duologia Leigh Bardugo cieszy się ogromną popularnością wśród czytelników na całym świecie, gdy inni czują się z tego powodu rozczarowani, gdyż liczyli na bombę, a dostali ledwie fajerwerki. Sporo osób podziela też opinię, że o ile „Szóstka Wron” nie wywarła na nich większego wrażenia, o tyle „Królestwo Kanciarzy” zwaliło ich z nóg.
Ja osobiście nie widzę takiej odskoczni pierwszej części od drugiej. Tak jak „Szóstka Wron” wciągnęła mnie, wyprała i wypluła, tak druga część tylko dopełniła całą historię. Wspaniali, wielowymiarowi bohaterowie, trzy niezwykłe pary, dopracowany świat przedstawiony, wir akcji. Co tu więcej mówić?

5/5


Bardzo kontrowersyjna książka, która zapoczątkowała nawarstwienie się kolejnych Potterowych dodatków, zupełnie niepotrzebnych gadżetów, typowych „wyciągaczy pieniędzy z portfela”. Wszyscy zgadzają się jedynie co do tego, że „Harry Potter i Przeklęte Dziecko” stanowczo nie jest ósmą częścią przygód Chłopca, który przeżył. W zasadzie podzielam tę opinię z tego powodu, że siedem części Harry'ego Pottera było dobrze zaplanowane i z każdą kolejną dopełniały się coraz lepiej, a „Przeklęte Dziecko” za bardzo odbiega od reszty - przede wszystkim to w końcu scenariusz. Mimo to podczas czytania czułam się, jakbym wróciła do mojej ukochanej serii. Całość bardzo przypomina klasycznego Pottera, z tym, że akcja skupia się na innych bohaterach, a długie lata przerwy odcisnęły piętno na Harrym, Ronie i Hermionie. Brakowało mi również opisów życia w Hogwarcie, które zostało prawie całkowicie pominięte. Poza tym forma sceniariusza przyjęła się u mnie nader dobrze. 

3.5/5


Ta książka była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem, gdyż wszyscy polecali mi „Maybe someday” tej autorki, która była unikatową i słodką historią, chociaż bardziej chyba na Wattpada niż do biblioteczki. Natomiast „Hopeless” była ciekawa, nieoczywista, a nagły zwrot akcji wytrącił mnie z równowagi. Ma do zaoferowania znacznie więcej, niż moja pierwsza lektura pani Hoover.

4/5


W sierpniu przeczytałam mniej, niż zamierzałam i prawdopodobnie nie zmieni się to we wrześniu z powodu wyjazdu za granicę, gdzie wracam w drugiej połowie miesiąca i uwaga: mam za sobą aż TRZY książki. Z tego powodu zaplanowałam sobie tylko ten mały stosik widoczny obok i liczę, że po powrocie doczytam sobie parę innych perełek :) 
A wszystkim Wam, którzy przeczytaliście ten post i dotrwaliście do końca, dziękuję za cierpliwość, bo ciężko jest coś dodać, gdy nie bardzo ma się gdzie robić zdjęcia. 

Jak Wam się podoba taka forma podsumowania miesiąca?
Copyright © 2014 gabibooknerd , Blogger