„Czas Żniw” Samantha Shannon - nowe „Igrzyska Śmierci”?


Świat, w którym ludzie stale muszą się martwić o swoją przyszłość i zwiastujący śmierć Czas Żniw, który pochłania główną bohaterkę. Brzmi znajomo? Mam wrażenie, że opis książki jest bardzo mylący, być może celowo ma zachęcić, wskazując na podobieństwa do bestsellerowych „Igrzysk Śmierci”, choć w rzeczywistości książki te mają ze sobą niewiele wspólnego. 



Na pierwszy rzut oka


Świat, w którym wśród ludzi istnieją Jasnowidze. Wiele odmian Jasnowidzów. Tylko że w tej rzeczywistości posiadanie daru jasnowidzenia jest niedopuszczalne, a władze wyłapują potencjalnych przestępców. Podobnie jak w czasach Średniowiecza. Z tego powodu nawet najpospolitszy człowiek musi się obawiać, że zostanie wzięty za jednego z nich, a sami obdarowani tą odmiennością są omijani szerokim łukiem, darzeni nienawiścią i muszą całe życie kryć się z własną osobą.  Kary za bycie Jasnowidzem, możemy się domyślać, nie należą do najłagodniejszych. Trochę czuć rasizmem, prawda? 
Klasycznie, główna bohaterka, Paige, należy do najwyższej i najrzadszej klasy Jasnowidzenia, bo jakżeby inaczej. Kobieta jest w stanie wniknąć do ludzkiego umysłu, pozyskać informacje, bądź wyrządzić nieodwracalne szkody, dzięki czemu szybko stała się faworytą osławionego Jaxona Halla, szefa jednego z gangów w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Sprawa ma się tu inaczej, niż w „Igrzyskach Śmierci”, bo skoro samo istnienie Jasnowidzów jest przestępstwem, nie mówi się o nich wcale, dlatego nikt nie ma pojęcia o istnieniu Czasu Żniw, a tym bardziej kolonii karnej w opuszczonym Oksfordzie. Wszystko dzieje się potajemnie, na bohaterkę czyha wyspecjalizowany oddział, który przy użyciu niehumanitarnych metod zabiera ją do obozu. Żeby było lepiej, Paige jako jedyna trafia pod opiekę do wysokiego rangą, nieziemsko przystojnego Naczelnika.



Co kryje się głębiej?


Mam nadzieję, że nie znienawidzicie mnie za tę recenzję, gdyż postawiłam na szczerość. Będzie lepiej, jeśli od razu przyznam, że pomimo licznych pochlebnych opinii, a wręcz zachwytów nad tą pozycją, mnie „Czas Żniw” nie porwał. Największym autem tej książki jest dobrze wykreowany świat przedstawiony, ponieważ autorka tworzy nową rzeczywistość praktycznie od podstaw. Mamy elementy historii i polityki, mapkę kolonii karnej, a także wbudowany słowniczek pojęć z tyłu książki. Z drugiej strony uważam, że Shannon przedobrzyła. Przedstawiła nam całą klasyfikację Jasnowidzów, mnóstwo odmian i cech charakterystycznych, gdzie potem używa może zaledwie namiastki, a i tak dowiadujemy się wszystkiego z treści. Podobnie jest ze słowniczkiem, gdzie część słów zostaje wyjaśniona nawet kilkukrotnie w trakcie czytania, podczas gdy część wcale i przez pierwsze kilkadziesiąt stron czytelnik jest skonsternowany, musi wracać do tyłu książki i uważać przy tym, żeby nie przeczytać zakończenia stronę wcześniej. Według mnie autorka mogła sobie darować część pustych pojęć i skupić się bardziej na fabule.
Niemniej jednak, na duży plus, kolonia karna bardzo przypomina dawne obozy koncentracyjne, gdzie panował głód, tożsamość człowieka zastępowano numerkami, istniały różne podziały i przeważnie to najokrutniejsi cieszyli się względami ciemiężycieli. Umiejętności rozmaitych Jasnowidzów i ich sposoby na przetrwanie wzbudzają ciekawość, a czasami nawet współczucie.

Z plotem wydarzeń już nie jest tak dobrze. Krótka historia została rozwleczona na pięciuset stronach, a szczerze powiedziawszy, nawet zakończenie, zwykle w tego typu książkach dobrze rozplanowane i pełne akcji, okazało się być raczej słabe i nie było tu nic, co mogłoby zaskoczyć. 

Pojawiło się wielu bohaterów, część z nich świetnie odgrywała swoje role, część zagościło bez większego celu, ale żaden z nich nie był wykreowany naprawdę porządnie. Autorka skupiła się przede wszystkim na relacji Paige i Naczelnika, która była niejasna (może wręcz trochę dziwna), ale też wyjątkowa, choć równie przewidywalna. Z tą dwójką naprawdę się polubiłam, intrygowało mnie, jak to się wszystko potoczy, biorąc pod uwagę ich wrogość z natury. Zainteresowało mnie również pochodzenie samego Naczelnika, który stanowi postać z Zaświatów i w pierwszej części niestety niewiele zostaje ujawnione na ten temat, aczkolwiek sam zamysł zastanawia. 

Spodziewałam się fajerwerków, może i dostałam ledwie sztuczne ognie, ale co jest tu istotne: „Czas Żniw” to debiutancka powieść około 21-letniej wówczas Samanthy Shannon. Jak na pierwszą książkę i to w tak młodym wieku, powiedziałabym, że jest bardzo dobra. Może nie było szału, ale potencjał jest ogromny. „Zakon Mimów” czeka już na mnie na półce, dlatego odezwę się z nową perspektywą po drugim tomie. 😊

10 komentarzy:

  1. Dla mnie "Czas żniw" jest dużo lepszą serią niż IŚ. Możesz mieć pewność, że kolejne tomy będą lepsze. Mnie pierwszy tez nie powalił.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Czas żniw" stoi na mojej półce już dość długo... Przyznam szczerze, że trochę obawiam się po nią sięgnąć właśnie ze względu na te pojęcia, nowy świat. Jednak mimo to bardzo ciekawi mnie cała fabuła, więc na pewno niedługo się za nią zabiorę :)

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie,
    oliviaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie bój się, u mnie nie było tak źle, jak wszyscy mówili, że nie ogarniałam rzeczywistości :D Po prostu uważam, że część pojęć do niczego się nie przydała i narobiła niepotrzebnego zamętu. Ale książka na pewno ma potencjał, a niejednemu czytelnikowi skradła serce :)
    Dużo masz nieprzeczytanych książek zalegających na półce?

    Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałam, czy z tym nie spróbować ale obawiam się, że to nie moje klimaty i nawet tych sztucznych ogni by nie było :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rzeczywiście hahaha, to akurat bardzo mój klimat a jak widać słabo to wyszło :)

      Usuń
  5. Aż się zdziwiłam, że książka o tej tematyce na pierwszy rzut oka mi sie spodobała. Pod względem fabuły, bo jej nie czytałam. Jednak ma na prawde sporo minusów. Spodziewałam się czegoś naprawdę dobrego, a tu tyle wad. Fajnie jest, gdy autor kreuje świat od nowa, ale w tego typu książkach obawiam się, że nie zrozumiem tego fikcyjnego świata i z tego co wyczytałam, na prawde można mieć z tym problem. Sama mnogość pojęć też pewnie by mnie przerażała i ta kiepska kreacja bohaterów. Hm...zastanowię się nad tą pozycją. Może kiedyś po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się napisać o niej jak najbardziej obiektywnie i dorzucić swoje zdanie na jej temat, jednak każdy odbiera książki inaczej i jest naprawdę mnóstwo osób, które nie miały ani jednego złego zdania na temat tej książki. Być może miałam dobre porównanie, bo sporo czytam książek z tego gatunku, aczkolwiek polecam przekonać się na własne oczy. Może okaże się, że jest o wiele lepsza, niż napisałam :)
      Pozdrawiam serdecznie,
      Gabibooknerd

      Usuń
  6. Pare razy przewinęła mi się ta książka gdzieś na bookstagramie, ale nie zaintrygowała mnie na tyle, by się nią zainteresować, a po Twojej recenzji już wiem na 100%, że to historia raczej nie dla mnie :)

    she__vvolf 🍂🐺

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 gabibooknerd , Blogger