Dwór Cierni i Róż - trylogia (bez spojlerów)


Dzisiaj przychodzę do Was z wpisem na temat trylogii, która absolutnie skradła moje serce. Nie widzę sensu w recenzowaniu każdej części z osobna, a już zwłaszcza ostatniego tomu, gdyż po przeczytaniu „Dworu Mgieł i Furii” czytelnik nie jest w stanie oprzeć się sięgnięciu dalej. Dlatego też napiszę o wszystkich razem, opowiem dlaczego te pozycje zasłużyły na tak ogromny rozgłos i zrobię to tak, żeby każdy mógł o nich przeczytać bez zaspojlerowania sobie treści. Gotowi?

DWÓR CIERNI I RÓŻ

Czyli "Piękna i Bestia" opowiedziana na nowo, w głębszej i mroczniejszej wersji. Zarys fabuły rzeczywiście odnosi się niejako do francuskiej baśni, jednak tutaj wszystko wydaje się być spowite jakąś niespotykaną aurą, wszystko zostało przemyślane i dopracowane, że nie sposób się nudzić. 

Feyra doświadczyła skrajnej biedy. Podczas gdy jej siostry i ojciec wciąż nie mogą otrząsnąć się po utracie majątku oraz matki i żony, na barkach siedemnastoletniej dziewczyny spoczywa piecza nad rodziną. Walka na śmierć i życie z ubóstwem i srogą zimą to nowa rzeczywistość, z którą musi mierzyć się dzień w dzień. Pewnego wyjątkowo paskudnego pod względem łowów dnia Feyra zapuszcza się zbyt głęboko w stronę muru oddzielającego świat ludzi od Prythianu, śmiertelnie niebezpiecznego terytorium czarodziejskich istot. Kiedy w niezwykłym zbiegu okoliczności bohaterka zabija ogromnego wilka, nie wie jeszcze, z jakimi konsekwencjami przyjdzie jej się zmierzyć. Bowiem wkrótce w drzwiach jej chaty staje Tamlin w postaci nieposkromionej bestii, żądajac zadośćuczynienia za zabicie magicznej istoty zza muru. Feyra ma wybór - śmierć w nierównej walce lub udanie się wraz z Tamlinem na ziemie Prythianu, gdzie miałaby spędzić resztę swoich ludzkich dni.

Wszystko mogłoby być niesamowicie romantyczne, gdyby nie był to świat podzielony przez głęboką urazę, rozpacz i nienawiść podyktowane latami wojny i kolejnymi pokoleniami, które nie mają ochoty żyć i współzawodniczyć jako odmienne gatunki. 

Trzeba oddać dworom skrupulatnie skonstruowany świat i wielowymiarowość bohaterów. Co do akcji, autorka powiela tu pewne schematy „Pięknej i Bestii”, więc możecie być rozczarowani, że większość akcji rozgrywa się powoli i że można wiele przewidzieć. Jeśli zaś „Dwór Cierni i Róż” - mimo to, że w pewnym momencie historia nabiera rozpędu i niespodziewanie brnie we własnym kierunku - nie zrobi na Was wrażenia, to w kolejnym tomie wszystko już pędzi i mknie, więc nie traćcie nadziei. Pierwsza część jest tylko koniecznym wprowadzeniem, dzięki któremu dalsza opowieść może przekroczyć granice i ponieść nas w górę, ku fantastyce wyższych lotów.

Jeśli są tu jacyś fani czarnych charakterów (jak ja), to bardzo możliwe, że to będzie również Wasza ulubiona trylogia, moi drodzy. 😉 Jedna postać spowita cieniami robi tutaj furorę, uwierzcie mi na słowo i od razu zwróćcie na nią uwagę, bo jeśli tego nie zrobicie, to mniej więcej w połowie trylogii będziecie mieli ogromną ochotę wrócić do początku!


DWÓR MGIEŁ I FURII

Tutaj Sarah J. Maas dała już popis swoich umiejętności. Gdzie „Dwór Cierni i Róż” był dość nieskomplikowany, wraz z dalszymi stronami następnego tomu poznajemy znaczenie wszystkiego, co wydarzyło się wcześniej. Każdy z pozoru nieważny szczegół kryje jakąś tajemnicę. Okazuje się, że autorka starannie rozplanowała sobie ciąg wydarzeń i bynajmniej ja byłam zachwycona. W tej części następuje nagły punkt zwrotny i odtąd nic już nie będzie takie samo. „Piękna i Bestia” może się schować!


DWÓR SKRZYDEŁ I ZGUBY

I tak o to dochodzimy do końca. Mogę chyba tak to nazwać, bo cała akcja brnęła właśnie w tym kierunku. Gdzieś tam czytając sobie czasopismo „Fantom” natknęłam się na recenzję tej książki, zresztą cały numer został opatrzony w okładkę „Dworu Skrzydeł i Zguby” (to musi o czymś świadczyć, nie?). Trylogia została tu określona jako „typowe young adult fantasy, napisane bardzo sprawnie, z całkiem rozbudowanym i dobrze przedstawionym światem”, ale również trzeciej części zostaje zarzucone „rozwleczenie historii na ponad osiemset (sic!) stron”, gdyż „dobra historia nie może być rozwleczona jak zbyt mała porcja masła na za dużej kromce chleba”. Czy się z tym zgadzam? Jest w tym trochę racji, jednak nie bardzo podzielam tę jakże okrutną opinię. Może i Sarah J Maas ma tendencję do rozciągania akcji, zamieszczając często nieistotne niuanse (szczególnie widać to w „Szklanym tronie”), jednak tutaj wszystkie sceny, gdzie nie ma wartkiej akcji, służą lepszej kreacji postaci. Zgrzeszyłabym mówiąc, że każda kolejna strona z moimi ukochanymi bohaterami nie sprawiła mi radości. Co więcej, tutaj od samego początku miałam wrażenie, że Feyra wręcz wymiata, aż się kurzy. Nie będzie chyba spojlerem, jeśli zapowiem, że w tej części w końcu dochodzi do wojny między Hybernią, dworami Prythianu i śmiertelnikami. Osobiście uwielbiam opisy bitew, więc tym bardziej popadłam w samozadowolenie.

 „Acotar” to jedyna taka trylogia (lub jedna z niewielu), której nie mam zupełnie nic do zarzucenia, daję jej bezsprzecznie 5/5 a może i 6/5, ponieważ Sarah J. Maas udowodniła raz, że potrafi pisać i to diabelnie pięknym językiem, dwa, że potrafi stworzyć dopracowany świat fantasy i trzy, że jej postacie są niezwykle barwne, a romans wcale nie musi być sztampowy. Autorka sprawiła nawet, że nagminnie sprawdzam, czy nikt nie stworzył kolejnych wspaniałych fanartów (a jakąś wielką, obłąkaną fangirl nigdy nie byłam). Wielkie brawa tej szlachetnej kobiecie za stworzenie kolejnej pioruńsko dobrej serii. Aż się boję, jak bardzo udoskonali swoje umiejętności przy następnych. Czekam i obgryzam paznokcie, aż nowelki o dalszych losach Prythianu trafią w moje żądne przygód łapska.



Możliwość przeczytania „Dworu Skrzydeł i Zguby” w języku polskim zawdzięczam niezrównanemu Wydawnictwu Uroboros.


2 komentarze:

  1. Kocham t serię bezwarunkowo i całym serduchem <3 Maas to mistrzyni, jej książki mogę brać w ciemno :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tą serię - może nawet lubię ją bardziej niż Szklany tron Maas. U mnie było trochę inaczej niż u większości, ponieważ to pierwszy tom podobał mi się najbardziej - jednak nie znaczy to, że reszta była słaba, nie! Wszystkie były zdecydowanie warte uwagi, wciągały mnie całkowicie i sprawiły, że pokochałam bohaterów i świat wykreowany przez Maas :)

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 gabibooknerd , Blogger