Herbata z imbirem #3 - „Wieczór taki jak ten” Gabriela Gargaś
grudnia 12, 2017
4
gabriela gargaś
,
herbata z imbirem
,
obyczajówka
,
święta
,
wieczór taki jak ten
„Szły do lasu i same wycinały drzewko. A potem, w domu, mama myła okna, a babcia prasowała firanki, wcześniej wstawiwszy do piekarnika ciasto. I pachniało w domu świeżością, i ciastem. Świętami. Po prostu pachniało świętami.”
„Kiedy po przeciwnej stronie ulicy, obok ich domu, zwolnił się lokal, od razu go wynajęły. I tak powstała przytulna, kameralna kawiarenka, w której unosił się aromat kawy i ciast. Pachnie domem - mawiała Ilona.”
„Wieczór taki jak ten” nie był miłością od pierwszego wejrzenia. Z początkiem lektury byłam sceptycznie nastawiona, głównie przez dramat rozgrywający się na pierwszych stronach. No, może nie do końca dramat, ale nie lubię, gdy ktoś umiera, szczególnie gdy chodzi o wyjątkowo kochaną osobę, a ja tylko chcę przeczytać coś, od czego zrobi mi się cieplej na duszy.
Muszę jednak przyznać, że pokochałam tę książkę, a pokochałam ją właśnie za to, jak dobrze oddaje ona życie. Czym zresztą byłoby życie bez śmierci? Bez codziennych problemów, czasem wręcz czystej niechęci, ale również bez osób, które potrafią rozjaśnić nawet najciemniejsze dni. Czym byłyby święta bez babci Zosi i jej cudownych wypieków? Jeśli macie babcię, do której możecie przyjść ze złym humorem, na którą możecie się złościć, że wciska w Was za dużo jedzenia, taką, której herbatka malinowa jest lekarstwem na wszystko i taką, co zawsze broni Was i Wasze wygłupy, to jesteście niesamowitymi szczęściarzami. Taką babcię ma Miśka, jedna z głównych postaci, na której barkach spoczywa wychowanie malutkiego braciszka już w wieku osiemnastu lat. We trójkę stanowią nietypową, aczkolwiek najprawdziwszą rodzinę, jaką można sobie wyobrazić. Ja mam za to wspaniałych rodziców, jeszcze wspanialszego braciszka oraz towarzysza życiowego i to jeden z głównych powodów, dla których doceniłam tę książkę - większość z nas ma kochającą osobę i mniejsze lub większe szczęście, ale wszyscy miewamy takie dni (czasami miesiące albo i lata), kiedy nie doceniamy tego wszystkiego, czym obdarowało nas życie.
Fabuła niejednokrotnie skupia się na roli ukochanej, niezastąpionej mamy. Mówię tu o motywie mamy, bo mam spotkamy tu kilka, każda podobna do siebie pod pewnymi względami, a pod innymi zupełnie inna. Poznamy również zagubionego mężczyznę, który ma rodzinę, a jednak na święta samotnie wyjeżdża w góry. Kobietę, która ma bliskich, ale zniszczyła z nimi relacje oraz taką, która dobrowolnie opuściła swoje ognisko domowe i do tej pory nie zebrała się, żeby do niego wrócić. Jedna książka, tyle historii. Każdy z nas ma mamę, niektóre jesteśmy mamami albo nimi będziemy, zagubiliśmy się gdzieś po drodze bądź jesteśmy samotni i potrzebujemy, by ktoś nas odnalazł. Wszyscy wyjmiemy w tej książki coś dobrego. Oczywiście, mężczyzna również mógłby pokusić się o taką lekturę i nawet wycisnąć przy niej parę łez, choć to rzadkie przypadki, gdzie ta druga płeć sięga po literaturę kobiecą.
„Wieczór taki jak ten” pokazuje, jak cieszyć się z drobnych rzeczy. Skłania, żeby wziąć swoje życie w garść i zacząć cieszyć się tym, co się ma, bo życie jest za krótkie, żeby ciągle spełniać czyjeś oczekiwania, pić kawę z kimś, kogo się nie lubi i martwić się projektem z pracy. Gabriela Gargaś ma dar pisania o mądrych rzeczach w bardzo przystępny sposób. Czasami potrzebujemy jakiejś historii, żeby ujrzeć świat w innych barwach, zauważyć jakiś problem, nad czymś chwilę się zastanowić, może coś naprawić. W tej książce najbardziej podoba mi się to, że znajdziemy w niej wszystko, co powinno się znaleźć w dobrej, świątecznej książce, a jednocześnie nie zabraknie w niej kobiety, która w chwili kryzysu zamiast leżeć w łóżku, wpychać w siebie lody i oglądać Netflixa, kupuje w sklepie słoik korniszonów i zajada je na ławce, gdy tymczasem po policzkach ciekną jej łzy. Czytając „Wieczór taki jak ten” przypomniałam sobie o wielu ważnych sprawach i odkryłam, że dla każdego święta stanowią zupełnie inny wymiar.
„Często ludzie mówią, że nie mają pieniędzy na to czy na tamto, że są biedni. Ale skoro mają co do garnka włożyć, w co się ubrać, to naprawdę są na tyle bogaci, żeby podzielić się kawałkiem bułki czy chleba z drugim, potrzebującym człowiekiem. Zawsze jesteś dość bogaty, by uśmiechnąć się do drugiego człowieka, dość bogaty, by kogoś obdarzyć dobrym, ciepłym słowem.”
Książę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Poznańskiego, które w ramach zbliżających się świąt przygotowało dla nas niezapomniane pozycje w sam raz na mroźne, grudniowe wieczory.
Ta książka przyciągnęła mnie od razu okładką, ale nie byłam do końca przekonana, jednak chyba musze po nią sięgnąć :) po tym co napisałaś wydaje mi się, że może być bardzo przyjemna :)
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Okładka jest jak najbardziej zachęcająca, choć ciasteczko powinno być w kształcie cynamonowego serca, bo pojawiają się one w książce wiele razy. Sięgnij koniecznie!
UsuńPozdrawiam serdecznie :)
Jedna z lepszych w tym sezonie :) Ostatnio czytałam też bardzo fajną, "Psiego najlepszego, czyli był sobie pies na święta" :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją we święta :) I była cudowna, na pewno na kolejne święta do niej wrócę :D
OdpowiedzUsuń